Dzisiejsza niedziela jest bardzo spokojna, bo po prostu Mike jest zmęczony. Pracował większość nocy, wiec dzisiaj jest na niższych obrotach. Oczywiście trochę sie zadziało
- wybraliśmy wannę do naszej łazienki i teraz pozostała jeszcze szafka z umywalkami, szkło do prysznica i lustra, czyli sporo
- obejrzeliśmy płytki do łazienki i chyba wybraliśmy inne niż myśleliśmy, a raczej inne niż ja myślałam,
- Mike umył samochód, bo to już było dla nie za długo bez wyczyszczenia go.... taaaa....samochód....
- Cole jest chory, bo podsikuje różne miejsca... pradopodobnie ma zapalenie dróg moczowych, więc pewnie jutro lub pojutrze pójdę z nim do weterynarza... po antybiotyki
Ostatnio mamy piękne lato, choć właściwie to powinna być już jesień. To nie jest normalne, że mamy tak wysoką temperaturę we wrześniu - ponad 80F, czyli około 30C. Ciekawe jak długo jeszcze utrzyma się taka piękna pogoda? Oby ja najdłużej.
Wieczór, więc trzeba się szykować na kolejny tydzień. W telewizorze wspominki o 9/11, jak co roku.
Jak w tytule - to będzie MOJA AMERICANA. Każdy z nas jest tak unikalny, jak unikalny jest każdy płatek śniegu. Dlatego moje doświadczenia, opinie i spostrzeżenia są i będą tylko moimi, a więc nie będą obiektywne. Uprzedzam też, nie mam wielkiego doświadczenia pisarskiego, więc potknięcia gwarantowane. Uff, chyba tzw. "disclaimer" jest pełny, a jeśli nie to trudno. Reszta wyjdzie w praniu.
2011/09/11
2011/02/15
Pisanie bloga i niebezpieczeństwa z tym związane...
Dawno nie pisałam na tym blogu. Właściwie jedyny uzupełniany w miarę na bieżąco to ten o książkach. Pisanie zajmuje czas i umysł.... ale też wiem, że chciałabym pisać więcej. Wiem, też że nigdy wszystkiego się nie ma w życiu. Tutaj krótka porada: jeśli widzisz kogoś podpadającego pod to określenie, to natychmiast rzyjrzyj mu się dokładniej i nawet z głupia frant zapytaj o jej czy jego marzenia, bo.... on czy ona czy oni też nie mają wszystkiego czego pragną.
Ale nie o pragnieniach chciałam.... Właśnie siedzę dzisiaj w domu, bo ejstem horendalnie przeziębiona i mam kaszel taki, że mam poczucie iż zaraz wypluje płuca. No więc, jestem w domu i obejrzałam nagrany na Tivo film "Julie i Julia", czyli o dziewczynie z Nowego Yroku, która tuż przed trzydziestymi urodzinami ma poczucie, że nic nie osiągnęła, szczególnie w porównaniu z koleżankami, a jej praca jest po prostu beznadziejna. Postanawia zacząć pisać blog o gotowaniu. Gdyby był to kolejny blog o gotowaniu, to nie byłoby to takie ekscytujące, ale ona postanawia przez rok (365 dni) ugotować wszystkie 524 potrawy z pierwszej książki Julia Child. Jej blog staje się fenomenem i dziewczyna doprawadziwszy do końca The Julie/Julia Project wydaje książkę o tym właśnie, a też powstaje film z Meryl Streep w roli głównej.
Acha, zaczęłam od tego, że blogowanie zajmuje czas i umysł. No właśnie, tak jest i często, gęsto nie chce się nawet usiąść do komputera, albo raczej wziąć go na kolana, żeby poklepać w klawiaturę. Jak na to nie patrzeć jest to pisanie, składanie do kupy słów, tworzenie czegoś z niczego i wymaga przynajmniej lekkiego wysiłku intelektualnego.
Jako dyplomowany adwokat diabła dodam z drugiej strony, że takie pisanie nie jest wysoko oceniane, bo krótko istnieje i czytelnicy szybko chcą następnego kawałka, a też łatwo publikuje się kolejne wpisy, ot takie tam klikniecie, ale... , wracając do pierwszej strony tego argumentu, nawet jeśli nie jest to utwór literacki oraz ma tylko trzy do pięciu akapitów, to jednak musi mieć jakiś początek i koniec, a nawet myśl przewodnią....
.... i tutaj niestety muszę napisać, że owa myśl rpzewodnia właśnie mi uciekła, więc kończę i klikam "publish post"...
P.S. Dla zainteresowanych:
- oryginalny blog The Julie/Julia Project
- książka powstała z bloga Julie and Julia: My Year of Cooking Dangerously
- kilka słów o filmie Julie & Julia
Subskrybuj:
Posty (Atom)